Przesyłka za:

 
Jest coś magicznego, kiedy na czysty łańcuch aplikujesz świeżą porcję smaru - wywiad z Wojtkiem Liszegą, twórcą marki BIKE BY SG 0
"Jest coś magicznego dla mnie, kiedy na czysty łańcuch aplikujesz świeżą porcję smaru. (...) - wywiad z Wojtkiem Liszegą, twórcą marki BIKE BY SG

BIKE BY SG od 3 lat dostarcza swoim klientom najlepsze kosmetyki do pielęgnacji rowerów. Jesteśmy stosunkowo młodą marką, tworzoną w oparciu o wieloletnie doświadczenie w produkcji i sprzedaży środków do auto detailingu Shiny Garage. O początkach biznesowej kariery, o pomyśle na produkty BIKE, o sukcesach, porażkach i planach na przyszłość rozmawiałem z Wojtkiem Liszegą - twórcą i właścicielem marki BIKE BY SG. Zapraszam do lektury.

 

 

Łukasz Różański: Czy od zawsze miałeś żyłkę do interesów? Kwestia interpretacji stwierdzenia „od zawsze”.
Wojciech Liszega: Pierwsze poważne pieniądze jak na mój wiek, zarobiłem mając 16 lat, sprzedając na znanym portalu aukcyjnym krawaty i spinki. Później, jak w Polsce pojawiły się pierwsze Ipody, zacząłem sprowadzać do nich akcesoria. Od tamtej pory z mniejszymi lub większymi sukcesami nieprzerwanie zajmuje się biznesem, który od 10 lat skupia się wokół produkcji i dystrybucji kosmetyków samochodowych, a od 2 lat również kosmetyków i smarów przeznaczonych do pielęgnacji rowerów.

ŁR: Skąd narodził się pomysł na założenie własnej firmy?

WL: Na początku nie myślałem o założeniu firmy. Realizowałem swoje pomysły, które z czasem zaczęły osiągać na tyle dużą skalę, że musiałem je sformalizować. Wówczas założyłem jednoosobową działalność, było to w roku 2007. Od tamtej pory sprawy nabrały przyspieszenia.

ŁR: Jak wyglądała Twoja droga do sukcesu?

WL:
 Nie uważam się za osobę, która odniosła sukces. Jeszcze nie, ale wróćmy do tego pytania za 5 lat.

ŁR: Jakie były Twoje początki w prowadzeniu firmy?

WL: Jak wielu młodych, polskich przedsiębiorców zaczynałem od portali aukcyjnych. Pamiętam jak założyłem swoje pierwsze konto i czekałem na list z kodem aktywacyjnym. Później po umieszczeniu pierwszych produktów (krawaty i spinki) czekałem na to pierwsze zamówienie. Jakie to były emocje! Trafiłem z pomysłem, zaoferowałem lepszy jakościowo produkt od konkurencji i zrobiłem to w odpowiednim momencie. Od początku swojej działalności szukałem nisz, obserwowałem jakie panują trendy na rynkach zachodnich i próbowałem przewidzieć kiedy dotrą do Polski. Tak pojawiła się kolejna idea: silikonowe obudowy do Ipodów. Zanim znalazłem się tu gdzie jestem i zająłem się tym co robię obecnie, musiałem pokonać długą i krętą, miejscami wyboistą drogę, ale było warto.

ŁR: Jak wyglądało zarządzanie firmą, gdy zaczynałeś, a jak obecnie?

WL: Kiedy zaczynałem byłem sam, wszystko musiałem robić własnoręcznie. To była pierwsza klasa liceum, nowi ludzie, nowe miejsce, a ja w każdy weekend i każde wakacje zamiast jechać gdzieś ze znajomymi wysyłałem paczki, odpowiadałem na maile i telefony. W ten sposób zarządzałem firmą do końca studiów, powstała nawet taka anegdota na mój temat: „jeżeli nie wiesz gdzie jest teraz Wojtek, to na pewno znajdziesz go na poczcie wysyłającego paczki”.

Obecnie zatrudniamy 20 osób. Zawsze wydawało mi się, że w miarę rozwoju firmy, oddelegowywania zadań i obowiązków mojemu zespołowi, będę miał więcej czasu dla siebie. Tak nie jest, nowych obowiązków i zadań przybywa szybciej, niż jestem w stanie przekazać.  Cały czas uczę się jak zarządzać zespołem i przedsiębiorstwem na tym etapie rozwoju. Nie jest to łatwe, ale o tym marzyłem od kiedy tylko zacząłem sprzedawać pierwsze krawaty: o tworzeniu i budowaniu od podstaw czegoś, z czego będę dumny i dostarczaniu potrzebnych naszym klientom produktów.

ŁR: Czy w przeszłości zdarzały się kryzysy? Jeśli tak, to jak je przezwyciężałeś?

WL: Skłamałbym mówiąc, że nie. Pierwszy poważny kryzys i konieczność podjęcia decyzji co dalej pojawił się w 2011 roku, kiedy to równolegle prowadziłem e-sklep z kosmetykami samochodowymi, importując różne światowe marki do Polski, a z drugiej strony zaczynałem rozwijać produkcje własnej marki Shiny Garage. Zdecydowałem, że wszystkie zarobione pieniądze zainwestuję w rozpoczęcie produkcji i tworzenie własnej marki. To spowodowało, że przestałem inwestować w e-sklep, który zaczął tracić klientów, przychody były coraz mniejsze, więc i zaczęło brakować na inwestowanie w rozwój nowego biznesu. W tamtej chwili otarłem się o bankructwo, zmuszonym byłem sprzedać sklep rozwijany 4 lata. Pieniądze, które uzyskałem ze sprzedaży zostały przeznaczone na spłatę zobowiązań, a ja zacząłem praktycznie od zera, z pomysłem w który wierzyłem bez grosza przy duszy. To był pierwszy i jak do tej pory największy kryzys w mojej biznesowej karierze.

ŁR: Czy spodziewałeś się, że osiągniesz tak duży sukces zawodowy?

WL: Wrócę tu do wcześniejszej odpowiedzi: w moim odczuciu jeszcze daleka droga przede mną, żeby można było mówić o osiągnięciu „dużego sukcesu” zawodowego, ale dziękuje że tak postrzegasz moją pracę i dotychczasowe osiągnięcia.

ŁR: Jak z Twojej perspektywy wyglądało budowanie marki i zaufania klientów?

WL: Budowanie marki i zaufania klientów to bardzo ciężka i długotrwała praca. Nie jest ona możliwa bez odpowiedniego produktu, który jest odpowiedzią na potrzeby klienta.

Dostarczamy jako firma najwyższej jakości produkt, pozwalamy naszym klientom ocenić jaki on jest naprawdę, bo sami znamy jego wartość. Słuchamy naszych klientów, dlatego nim cokolwiek wprowadzimy na rynek, długo badamy czy faktycznie jest zapotrzebowanie na ten konkretny produkt, czy usprawni pracę naszych klientów. Tylko w sytuacji kiedy mamy pozytywne oceny, działamy dalej.

W moim odczuciu marka wzbudzająca zaufanie to marka, która oferuje wartości zgodne z wartościami klienta, której przekaz marketingowy i wszelkie działania są spójne i spotykają się z uznaniem odbiorcy. Przede wszystkim marka godna zaufania to taka, która oferuje produkt będący odpowiedzią na potrzeby klienta.

Nadal budujemy naszą markę, odzew z rynku od naszych klientów pozwala mi myśleć, że nasze działania są właściwie i idziemy w dobrym kierunku.

ŁR: Jak udaje Ci się zachować balans między życiem prywatnym, a prowadzeniem firmy?

WL: Nie jest to łatwe. Jeszcze 4 lata temu pracowałem po 12-14 godzin dziennie, w sezonie mieliśmy 30 weekendów wyjazdowych na wszelkiego rodzaju eventy czy targi. W tamtym czasie trudno było zachować balans, na szczęście moja żona jest bardzo wyrozumiała. Obecnie nadal dużo pracuję, ale od kiedy w moim życiu pojawił się syn, moje priorytety uległy zmianie. W zachowaniu balansu bardzo pomaga mi planowanie, uporządkowanie swojego kalendarza i regularny wysiłek fizyczny.

ŁR: Czym dla Ciebie jest marka BIKE?

WL: BIKE to najnowszy projekt, moje najmłodsze zawodowe dziecko. To też marka, którą od początku mogę prowadzić tak, jak to sobie wymarzyłem. Mam już doświadczenie z prowadzeniem marki Shiny Garage, więc wiem jakich błędów nie popełniać. BIKE to znowu odpowiedź na moje prywatne potrzeby i chęć edukowania innych kolarzy jak można pielęgnować rower i co daje to na dłuższą metę.

ŁR: Co zadecydowało o zapoczątkowaniu produkcji kosmetyków rowerowych?

WL: To był impuls, potrzeba chwili. Miałem już doświadczenie w produkcji kosmetyków samochodowych, a rowery to na równi z samochodami moja pasja. Pomysł podsunął mi Tomek, przy okazji jednej z naszych rozmów w przerwie między podjazdami w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Nie było na rynku produktów bezpiecznych dla środowiska, o bezpiecznych składach, opakowanych w estetyczne butelki. Zaczęliśmy pierwsze próby ze smarami, testy trwały prawie 2 lata nim nasi testerzy powiedzieli „są gotowe”.

ŁR: Jak postrzegasz pierwsze trzy lata marki BIKE na rynku?

WL: To początek drogi BIKE, z roku na roku nasze produkty są coraz bardziej rozpoznawalne i coraz więcej osób decyduje się na ich zakup. Ostatni rok jest szczególnie ważny, ponieważ wyodrębniliśmy w firmie osoby, które zajmują się wyłącznie budowaniem marki BIKE, czego efekty widzimy już teraz.

ŁR: Czy możesz w skrócie opowiedzieć o procesie produkcji kosmetyków BIKE?

WL: Proces produkcji nie jest szczególnie skomplikowany, najbardziej czasochłonne jest przygotowanie smarów, ponieważ część z nich wymaga podgrzania i wymieszania składników w odpowiedniej temperaturze, następnie należy schłodzić medium i rozlewać do opakowań po uzyskaniu określonej temperatury. W przypadku pozostałych produktów mieszamy surowce według autorskich receptur zgodnie z kolejnością, na końcu powstaje gotowy produkt.

ŁR: Gdzie widzisz markę BIKE za 2 lata?

WL: Lider w Polsce i mocno zaznaczona obecność na rynkach Europy zachodniej.

ŁR: Co Twoim zdaniem wyróżnia markę BIKE na rynku?

WL: Przede wszystkim użyte do produkcji surowce. W większości przypadków są to składniki „no label”, co oznacza że nie mają żadnych szkodliwych związków. Kolejna rzecz to skuteczność i wydajność, nasze produkty są wydajniejsze i trwalsze niż produkty konkurencyjne. Jesteśmy producentem, a to oznacza, że mam wpływ na każdy element związany z produkcją. Bardzo dużą wartość dla marki stanowi nasz nieszablonowy marketing. Te cechy powodują, że mocno wyróżniamy się na rynku.

ŁR: Jaki jest Twój faworyt wśród produktów BIKE i dlaczego akurat ten?

WL: Ze wszystkich naszych produktów najbardziej lubię Premium All Weather Lube. Generalnie uwielbiam nasze smary, ale ten szczególnie. Jest coś takiego magicznego dla mnie, kiedy na czysty łańcuch aplikujesz świeżą porcję smaru i czekasz na ten moment, aż ruszysz rowerem żeby móc posłuchać jak lekko wchodzą kolejne przełożenia. Wiem, jestem chory (śmiech).

ŁR: Jakie nowe produkty są w planach?

WL: Sporo tego mamy w planach na najbliższe miesiące, ale to o czym mogę powiedzieć już teraz to pianka do mycia roweru, płyn do prania odzieży i preparat usuwający nieprzyjemne zapachu z obuwia/odzieży itp.

ŁR: Jaka była największa wtopa i jaki był największy sukces w BIKE?

WL: Odpukać, póki co nie zaliczyliśmy żadnej wtopy. Co do sukcesu, to nagroda dla najlepszego produktu targów Kielce.

ŁR: ... i niech tak zostanie. Dzięki za rozmowę.

WL: Dziękuję. 

 


 

Zobacz również

Komentarze do wpisu (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl